Budujemy snowpark - skocznie
Przedstawiamy Wam nasz „poradnik budowlańca”, w którym omawiamy najważniejsze aspekty konstruowania przeszkód w snowparku. Nie będziemy w nim, co oczywiste, zajmowali się technologią wykonania, czyli sposobami machania łopatą, anatomią spawania, bądź prastarą sztuką posługiwania się szlifierką kątową - zakładam, że wszystkie te fizyczne czynności są na tyle proste, że spoko dacie sobie radę z ich ogarnięciem. Postaramy się natomiast przedstawić najważniejsze założenia konstrukcyjne, od których zależy przyjemność i bezpieczeństwo użytkowania. Z prośbą o cenne wskazówki zwróciliśmy się do chłopaków z TechRamps – w końcu są profesjonalistami.
Big Air / skocznia / hopka – to najczęściej spotykane nazwy na tę konstrukcję
(w pewnym sensie odzwierciedlające wielkość, ale nie jest to zasadą). Skocznia
jest po prostu dużą hałdą śniegu (jeśli teren podłoża jest odpowiednio
ukształtowany, to śniegu w hałdzie może być trochę mniej :) wyprofilowaną tak,
żeby mieć wyraźne elementy WYBICIA, ODCINKA PŁASKIEGO oraz SPADU (lądowania). Równie ważnym
elementem, powodującym, że skocznia nadaje się do bezpiecznego użytkowania,
jest odpowiedniej długości NAJAZD,
który zapewnia prędkość wystarczającą do przeskoczenia odcinka płaskiego.
Przy budowaniu
skoczni należy pamiętać nie tylko o odpowiednim ukształtowaniu wybicia, ale
przede wszystkim o spadku (lądowaniu). Spadek musi posiadać taki kąt, aby w
trakcie lądowania „wślizgiwać” w niego, a nie spadać na płaskie lub przelatywać
cały spadek (czyli, również spadać na płaskie). Jak pewnie się domyślacie, albo
znacie z autopsji, sytuacja, gdy nie przeskoczymy płaskiej części skoczni lub
odwrotnie, przeskoczymy całą długość spadku, kończy się zazwyczaj mniej lub
bardziej poważnymi kontuzjami. Dlatego najważniejsze, co musimy brać pod uwagę
podczas budowy skoczni, to odpowiedni kąt spadku (optymalnie powinien mieć
około 33 stopni) i właściwie dobrana prędkość, czyli stosunek długości do
nachylenia na najeździe oraz jakości śniegu.

Przystępując do budowy skoczni koniecznie pamiętajcie:
- o odpowiednim ukształtowaniu terenu. Optymalnie, gdy najpierw teren posiada spadek (najazd), potem jest trochę wypłaszczonego „stołu” (odcinek płaski), by w odległości 5 do 20 m (w zależności od wielkości skoczni) znowu pojawiał się spadek, tym razem o większym nachyleniu (spad);
- o tym, żeby wybicie nie następowało zaraz po stromym najeździe. Najlepiej, jeśli rozdziela je odpowiedniej długości (proporcjonalny do prędkości i wielkości skoczni) odcinek płaski, który pozwoli na spokojne przygotowanie pozycji do wyjścia z progu;
- o prawidłowo usypanym wybiciu. Odpowiednio długi najazd i właściwie wyprofilowane wybicie sprawią, że spadek osiągniemy bez nieoczekiwanych przygód w locie... Wybicie nie może być zbyt płaskie, ani za bardzo zadarte do góry;
- o dużej ilości śniegu na lądowaniu. Jeśli śniegu jest mało, to spróbujcie zgarnąć go z najbliższej okolicy: łąki, lasu, itp;
- o ciągłym
podsypywaniu śniegiem spadku skoczni. Miejsce, w którym najczęściej się ląduje
po kilku skokach może wyglądać jak wielka dziura – czasami aż do ziemi. Nie
napiszę, że do wnętrza, ale to i tak wystarczy, żeby zdrowo się uciorać, gdy
np. złapiemy krawędź na nierównym terenie. Dlatego jak tylko możecie,
zasypujcie zagłębienia i wyrównujcie, uklepując je deską lub łopatą.
Tekst i rysunki: Techramps Team
Nowy model
wiązań Salomona kryje w sobie potencjał, pozwalający precyzyjnie kontrolować
deskę podczas poważnej, freeride’owej jazdy...

Wszystko wskazuje na to, że już niebawem filmowanie nie będzie tym, czym było do tej pory...
