Degrees North – wywiad z Xavierem De Le Rue

Jednym z ważniejszych akcentów freeride’owych tego sezonu była premiera filmu Degrees North, która odbyła się jesienią 2015 roku. Od tego momentu minęło sporo czasu - choć tak naprawdę w kwestii warunków na freeride niewiele się u nas zmieniło :/, a zatem chyba większość z nas miała już okazję obejrzeć film w pełnej wersji. My natomiast mieliśmy w tym czasie szansę dopytać Xaviera o kilka spraw związanych z pokazaną w Degrees North wyprawą na Wyspy Svalbard i Alaskę, w której poza Xavierem uczestniczyli również: Sam Anthamatten (ski) oraz Ralf Backstrom (snb).
Więcej...
Tailgate Alaska - Freeride Festival

Festival Tailgate Alaska, to jeden wielki basecamp, z kamperami, namiotami, skuterami, helikopterami i masą ludzi gotowych na codzienne poszukiwania swoich własnych lajnów z pobliskich szczytów. Mieliśmy szczęście być jednymi z nich.
Więcej...
Kirgistan - freeride w górach Tien Szan
Góry powalają swoim majestatem, poprzedzielane śnieżnymi polami oraz kaskadami puchowych tarasów. W tym świecie nie ma miejsca choćby na atom negatywnej wibracji. Nasze estetyczne szczęście kwitujemy bardzo długim puszystym zjazdem, wybierając najbardziej pasujące w danej sekundzie opcje z nieograniczonej oferty. Takie rzeczy nie zdarzają się zbyt często, więc trzeba je oprawić i powiesić w kolekcji wspomnień.
Czwarty dzień podróży i w końcu docieramy do Terskei Alatau Range, w okolicę Terimtor Mountains. Sypie śniegiem. Wielkie i piękne płatki, a to początek kwietnia. Dzięki temu nasze nadzieje na jazdę w świeżym puchu rosną nieskończenie. Przejazd 400 km przez Kirgi to bardzo mieszane uczucia. Z jednej strony poradzieckie monstrualne betonowe stwory, stalowe kłosy zboża kilkumetrowej wysokości, wskazujące drogę na teren PGR-u, drogi szerokości 4 pasów, po których porusza się śladowa ilość samochodów wszelkiej maści - od wołg i moskwiczów sprzed 50 lat, po nowoczesne lexusy. Z drugiej strony wszechogarniające góry, które są widoczne już ze stolicy, Biszkeku...
Więcej...
JAPAN TRIP
Zapłaciłem prawie połowę ceny swojego biletu do Japonii za nadbagaż, ale cóż było począć – sprzęt fotograficzny swoje waży. Wraz z Christophem Schmidtem właśnie wróciliśmy z Olimpiady w Vancouver. Przesiadka z jednego długodystansowego lotu na drugi zdecydowanie pomaga w późniejszym zaśnięciu w klasie turystycznej. Dzięki czemu czas jakoś szybciej leci... ...W końcu dotarliśmy do Tokio. Następnym naszym krokiem był transfer na lotnisko lokalne, gdzie niestety szykowała się ponowna odprawa moich bagaży oraz, prawdopodobnie, kolejna dopłata za przeładowanie. Stojąc przy stanowisku linii Nippon Airways starałem się wymyślić, jak zredukować wagę bagażu. W momencie kiedy obsługująca mnie kobieta odeszła na chwilę ze swojego stanowiska, postanowiłem spróbować przesunąć torbę na skraj wagi tak, żeby część ciężaru oparła się na otaczającej ramie. Niestety, kobieta wróciła bardzo szybko, a bagaż pozostał w pierwotnym położeniu. Jednak, ku mojemu zdziwieniu okazało się, że wyświetlacz wagi pokazał jedynie 13 kg, podczas gdy moja torba w rzeczywistości ważyła grubo ponad 30. Kobieta uśmiechnęła się i zapisała na karteczce 13 kg. Nie zmieniło tego nawet to, że ledwie dała radę ją unieść, przekładając ją na przenośnik taśmowy. W końcu uśmiechnęła się ponownie. I to właśnie jest Japonia – nikt tu o nic nie pyta, a ty zawsze masz rację.
Więcej...
Pipe Tour po USA z Christophem Schmidtem
Razem z Christophem Schmidtem i Shaynem Pospisilem odwiedziliśmy trzy z najlepszych na świecie halfpipe'ów, by położyć kres syndromowi „Zimowych Igrzysk Olimpijskich”. Żadnych doublecorków, żadnych sędziów, żadnej napinki - tylko wysokość, styl i piękne, klasyczne triki.
Snowboarding, a już zwłaszcza triki, które są możliwe do wykonania w halfpipe'ie – głównie ze względu na presje Igrzysk – niezwykle mocno i efektownie wyewoluowały. Progres zawodników jest ostatnio oszałamiający, nic więc dziwnego, że triki stają się coraz bardziej spektakularne: „dziewiątkę” zastąpiła 10, natomiast sama 9 jest bardziej techniczna, np. grab trzymany jest dłużej, przez całą długość lotu. Jednak ta burzliwa ewolucja przyniosła nieoczekiwany efekt: doublecorki i doubleflipy weszły w modę i zapoczątkowały pojawienie się nowego pokolenia zawodników halfpipe'owych. Te, bądź co bądź, pozytywne zmiany zadomowiły się już doskonale na większości ważniejszych zawodów i naturalną koleją rzeczy pozostawiły „stary styl” w tyle. Tak jak konkursy i zawody są istotnym elementem snowboardingu, tak i doublecorki stanowią niezbędny element zwiększający spektrum możliwości naszej zajawki. Jednak zapomnieć o oldschoolu byłoby niewybaczalnym błędem! Jazda w pajpie jest bowiem czymś więcej niż doublecorkami i sekwencjami technicznych trików, które mają wywrzeć wrażenie na sędziach. Powinna raczej, jak prawdziwa sztuka, wyzwalać emocje, niż skłaniać do kalkulacji typu, „kto da więcej?”.
Więcej...
LIBAN
Liban – z pewnością nie jest to miejsce, które jako pierwsze przyjdzie do głowy komuś, kto planuje snowboardowy wypad. Szczególnie, jeśli tym kimś są dziewczyny, pragnące wyłącznie we własnym składzie zorganizować jakiś deskowy wyjazd. Tak właśnie było w naszym przypadku. Od samego początku dręczyło nas pytanie: czy nie jest to zbyt niebezpieczny rejon świata? Co jakiś czas dochodzą stamtąd wieści o wojennych rozruchach, a na kilka tygodni przed naszym wyjazdem zaczęły się ostre przepychanki w ościennym Izraelu.Gdy w końcu niepokojące informacje skłoniły nas do odwołania tak wyczekiwanej wyprawy, Julia znalazła kontakt do zaprzyjaźnionego narciarza, który spędził w Libanie ostatnie 5 tygodni i twierdził, że jest tam zupełnie spokojnie. Dzięki tym zapewnieniom zdecydowałyśmy się ostatecznie na wyjazd i już następnego dnia zarezerwowałyśmy bilety lotnicze. W składzie naszej grupy znalazły się: Julia Baumgartner (szefowa wyprawy, posiadająca wszystkie kontakty, które mogły się nam przydać), Norweżka Thea Stenshagen, Diana Sadlowski z Polski oraz Austriaczka Conny Bleicher. Grupie tych czterech szalonych dziewczyn towarzyszył hiszpański fotograf, Carlos Blanchard.
Więcej...
CAMPER TRIP TRANSYLVANIA
Transylwania, jako cel snowboardowej wyprawy, w mojej świadomości istniała już od kilku lat, ale zawsze pojawiało się coś, co w ostatniej chwili krzyżowało moje plany wyjazdowe. Może była to jakaś klątwa rzucona przez jednego z historycznych władców tej krainy, by chronić tak piękne tereny przed wścibskimi freeriderami z rodu Lechitów? Kto wie... Ale jeśli można powiedzieć „do pięciu razy sztuka”, to wreszcie się udało!
Koncept naszej wyprawy ewoluował w każdym kolejnym roku. Ewoluował nie tylko w związku z wciąż zmieniającymi się moimi oczekiwaniami snowboardowymi, ale również szalonymi pomysłami ekipy. Finalnie Transylwania Trip 2010 stał się kamperowym wyjazdem, konkretnie ukierunkowanym na freeride. Ponieważ chcieliśmy „zakosztować wolności” związanej z jazdą poza stokami, Grzesiek zaproponował, żebyśmy „zakosztowali” również wolności, jaką daje podróż kamperami. Jedziesz, zatrzymujesz się, śpisz gdzie chcesz… Koncept pasował wszystkim. Po dyskusjach, co do wyboru modeli, zdecydowaliśmy się na dwa samochody: Forda z tradycyjną kempingową nadbudową na 4 osoby, oraz Fiata Ducato przerobionego na luksusowego campera dla 3 osób.
Więcej...
Derby De La Meije - 2150 metrów, które robią różnicę

Zasada jest prosta: wyruszyć ze szczytu Dome de la Lauze, z wysokości 3550 metrów n.p.m. i
zjechać prosto w dół dowolną drogą przez dzikie rejony doliny Vallons de la Meije, by jak najszybciej
znaleźć się na mecie na wysokości... 1400 metrów n.p.m. Czy dobrze
zajarzyliście? To nie ściema, tylko prawdziwe 2150 metrów różnicy
poziomów pomiędzy startem a metą! Gdzież jest tak cudnie?! Oczywiście we
Francji, podczas jedynych w swoim rodzaju zawodów Derby De La Meije.
Gdzie i kiedy?
Raz w roku we francuskich Alpach niedaleko Grenoble, w miejscowości La Grave, odbywa się wyjątkowe
święto - nazywa się Derby De La
Meije i jest jedną z najbardziej zakręconych imprez dla
miłośników wszystkiego, na czym można jeździć po śniegu...
Więcej...